maluję miasto
kwitną drzewa
zapach bez płci
przenika myśli
to znaczy czuję
zmęczone słowa
szukają miejsca
na spoczynek
w kołysce parku
ustawiam ławki
i popielniczki
ciągle tu palą
maluję miasto
cienkim pędzelkiem
jedwabne szczęście
pełne motyli
krople rosy
nanizane na sznurek
perlą się pod górę
cisza
zaległy oddech
wraca po chwili
słyszę jego szelest
czułe mruczenie
maluję miasto
bez domów
zieleń spłowiałą i cienie
tu jest cezura
czekam