Śmiertelni trzymają fason

jak wyglada życie
powtarzalność chleba i
liter
pożywnych pór dnia
jałowych nocy
emisariuszy gwiazd
i zabaw we własne odbicie

nie pamiętam
czy plotłam warkocze i dowcipy
szyłam lalkom sukienki
trzymałam się babcinej spódnicy
przed burzą
spuszczałam ze smyczy
urojone lęki

nie powiem wam jak boli
gdy kamień spadnie z serca
na odcisk
będziecie oceniać skalę bólu
przyklejać do wizerunku
ofiary i
sprawcy

nie powiem o radości
wyjętej z pudełka
po ars amandi
o przedłużania gatunku
w łagodny zachwyt
będziecie szydzić
wietrząc nieprawdę

a prawdę mówiąc
nie ma komu
choć na liście
jest kilka tysięcy
rozrastają się światy
w dramatyczny etos
spekulacji pod maską stroju