Przed chwilą

ten smutek przyszedł
z dobrodziejstwem inwentarza
koślawymi butami
z przypadkowych scen
znaczył granicę wyboru
przymus stał za progiem
pijanym wzrokiem zazdrości
mnożył kompleksy
na niższym poziomie
kobiety przelewały z pustego
w próżne
bez wyrzutów sumienia
pieściły łożysko dnia
dzieci
gubiły się w drobiazgach
mężczyźni stygli
w krótkich historiach nierządu
szczęście obojętniało
w martwych naturach
z gołębiem
zamiast orła

Groteska

pójdę gdzie buty poniosą
minę drogowskazy ślepych uliczek
niewidocznych bram
poskromię antyczas

stanę
twarzą w twarz
z fotografią
dzień zawiśnie  głęboko

ogłuchnę na twój ton
kryształowy śmiech
wsiąknie w tło i
zmieni pamięć